W meczu prekwalifikacyjnym do Eurobasketu 2025 polscy koszykarze przekonująco wygrali z Austrią. Było to również pożegnanie Łukasza Koszarka, wieloletniego rozgrywającego kadry, który Porażki z Czechami 86:96 i Węgrami 75:80 wynikały przede wszystkim ze słabej gry w obronie, kiepskiego zgrania i licznych strat (z Węgrami aż 17). Polacy grali zrywami: w pierwszym meczu przegrywali już 20 punktami, a poprawili się, gdy mecz zbliżał się już do końca. W drugim lepiej zaczęli, ale potem niemal cały czas gonili wynik. – Momentami prezentowaliśmy się bardzo dobrze, ale popełnialiśmy drużynowe błędy w obronie, notowaliśmy sporo strat. Musimy nad tym popracować i lepiej wracać do defensywy. Atak przyjdzie, bo mamy dużo talentu, tym się nie martwię. Obrona cały czas szwankuje – przyznał Adam Waczyński, który przeciwko Węgrom zaliczył 16 pkt. Pojawiły się przypuszczenia, czy nasi nie są aby w formą "w lesie", ale te obawy zdaje się rozwiewać mecz z Niemcami. Co prawda przegrali 84:92, ale długimi fragmentami spotkania prowadzili, nawet 10 punktami i wykorzystywali nieskuteczność oraz błędy rywali. Dopiero kiedy przyszła czwarta kwarta, rywale wzięli się do roboty, a ich gwiazdor, znany gracz NBA Dennis Schroeder, popisywał się efektownymi akcjami indywidualnymi i współpracą z kolegami. Rozgrywający Oklahoma City Thunder zakończył spotkanie z 33 pkt na koncie. U nas w ostatnich minutach błysnął rzutami trzypunktowymi Łukasz Koszarek, ale Niemcy nie pozwoli sobie odebrać wygranej. W polskiej ekipie najwięcej punktów (17) rzucił Mateusz Ponitka. Koszykarze porwali za sobą niespotykane od dawna tłumy - zarówno półfinał z Francją, jak mecz o brąz z Niemcami obejrzało w telewizji na żywo ponad milion ludzi. Tego zainteresowania i

Srebrny medal na mistrzostwach Europy w 1963 roku we Wrocławiu, podium w Finlandii i ZSRR, znakomite indywidualności i charyzmatyczny trener – to obraz polskiej koszykówki lat 60. O tym, jak biało-czerwoni dominowali na Starym Kontynencie i dlaczego teraz brakuje koszykarskich sukcesów z prof. Tadeuszem Hucińskim, byłym szkoleniowcem reprezentacji Polski seniorek, rozmawiał Szymon Kamysz. Kiedy mowa jest o sporcie w powojennej Polsce, na myśl przychodzą takie postacie jak Kazimierz Deyna, Wojciech Fortuna, Irena Szewińska czy też Władysław Kozakiewicz. Zapomina się jednak o sukcesach polskich koszykarzy. Aktualnie w NBA gra jeden Polak – Marcin Gortat. W latach 60. biało-czerwoni byli koszykarską potęgą w Europie. Mieczysław Łopatka, Edward Jurkiewicz oraz trener Witold Zagórski – to tylko niektórzy, którzy mieli wpływ na nasze sukcesy. W okresie PRL reprezentacja Polski w koszykówce pierwsze trofeum zdobyła na mistrzostwach Europy w 1963 r. we Wrocławiu. Na polskim terenie koszykarze Witolda Zagórskiego wywalczyli srebro po zaciętym, jednak przegranym spotkaniu z ZSRR. Kolejnym przystankiem biało-czerwonych było Tbilisi. – W 1965 r. w Tbilisi mieliśmy trzecie miejsce. W 1967 r. osiągnęliśmy sukces na mistrzostwach świata – piąte miejsce. Wtedy Mieczysław Łopatka – wybitny zawodnik – został królem strzelców, a Bohdan Liszko był w tej kategorii czwarty. Ważne było, iż w składzie byli zawodnicy z AZS – Bolesław Kwiatkowski czy też Igor Oleszkiewicz – mówił prof. Tadeusz Huciński. – W 1967 r. w Helsinkach wygraliśmy mecz o brązowy medal z Bułgarią. W 1969 r. w Neapolu byliśmy na czwartym miejscu, gdzie naszym najlepszym zawodnikiem był Edward Jurkiewicz – także król strzelców mistrzostw Europy w Essen z 1971 r. Tam również zajęliśmy czwarte miejsce – dodał. Witold Zagórski – trener, który na stałe zapisał się na kartach historii polskiego sportu. Wicemistrz Europy, trener reprezentacji Starego Kontynentu i przyjaciel amerykańskiej legendy koszykówki, szkoleniowca Boston Celtics Reda Auerbacha. – Wtedy było bardzo dużo trenerów. W każdym klubie był wybitny trener. Postawili na trenera Zagórskiego, który świetnie poprowadził naszą kadrę. Wybitny trener, ale podejrzewam, że równych jemu było wielu. On czerpał wiedzę od wielu trenerów klubowych. Nie zamykał się. Jak zdobywaliśmy srebro w 1963 r., to (Władysław) Maleszewski był dla niego autorytetem – zaznaczył były trener reprezentacji Polski seniorek. – Nie grał według schematu. Gra według takich zasad, że zawodnik sam indywidualnie funkcjonował w rozwiązaniach. Dawał zawodnikom bardzo inteligentnym szansę na kreatywność. Teraz zawodnik pełni rolę służebną w stosunku do koncepcji trenera – kontynuował. Ostatni raz na podium międzynarodowej imprezy byliśmy w Helsinkach w 1967 r. O tym, że spadliśmy z europejskiego topu, może świadczyć wynik z ME w Hiszpanii w 1973 r. Wygraliśmy wtedy zaledwie jedno spotkanie i zajęliśmy 12. miejsce. – Jeszcze w Monachium byliśmy na olimpiadzie, ale już bez sukcesów. Można powiedzieć, że od Badalony zaczął się spadek. Od tego czasu nie możemy się odbudować – wskazał. Dlaczego lata 60. były obfite w sukcesy reprezentacji Polski w koszykówce? – Wtedy koszykówka była zbudowana na silnych organizacjach – wojsko, milicja, kluby wybrzeża czy kolejarze. Można powiedzieć, że zawodnicy i szkolenie młodzieżowe było skoncentrowane w kilku klubach, ale dobrze zorganizowane – podkreślił. Do teraz reprezentacyjna, ale także klubowa koszykówka nie została odbudowana. Prof. Tadeusz Huciński jako jeden z powodów głębokiego kryzysu wskazuje na zbyt częste „ściąganie zagranicznych zawodników” do polskiej ligi. – Zaczęło się również to, że kluby w naszym kraju nie wiążą się z polskimi zawodnikami, bo oni nie istnieją. Kiedyś byli Witkowski, Sitkowski, Młynarczyk, Piskun, Pstrokoński, Arent, Pawlak – to byli zawodnicy, którymi młodzież żyła. Młodzież miała wzorce, więc spontanicznie zaczęła ćwiczyć. W Polsce podstawowymi zawodnikami są ci, którzy nie wiążą się społecznie, patriotycznie – stwierdził. O jakich nazwiskach powinniśmy pamiętać, kiedy mówimy o sukcesach koszykarskiej reprezentacji Polski? – Mieczysław Łopatka, Liszko, Witkowski, Sitkowski, Młynarczyk, (…) Pawlak, Olszewski, Piskun, Pstrokoński, Trans, Arent, Olejniczak. Wszędzie mieliśmy wybitności – akcentował prof. Tadeusz Huciński. Szymon Kamysz/

Śląsk Wrocław (koszykówka) Z Wikipedii, wolnej encyklopedii. (pojemność: 665) Śląsk Wrocław – polski klub koszykówki z siedzibą we Wrocławiu. Jest to osiemnastokrotny mistrz Polski w koszykówce mężczyzn, co czyni go najbardziej utytułowanym klubem w kraju.
Przewaga własnego parkietu, brak największej gwiazdy w zespole rywali, a także powrót do gry Mateusza Ponitki. Reprezentacja Polski w koszykówce miała przed dzisiejszym meczem z Izraelem parę powodów do optymizmu. Łatwo na parkiecie jednak nie było – bo Biało-Czerwoni uporali się z rywalami dopiero w dogrywce (90:85). Najważniejsze jest jednak to, że zachowali szansę na awans do przyszłorocznych mistrzostw jak bramki Lewego w Bayernie nie były nigdy jednoznaczne z tym, że w polskim futbolu dobrze się dzieje, tak wybór Jeremy’ego Sochana w drafcie NBA nie sprawiał, że powinniśmy zachwycać się sytuacją w polskiej koszykówce. Bo jedna jaskółka wiosny nie czyni – a kadra prowadzona przez Igora Milicicia w ostatnich miesiącach nie polscy koszykarze po czterech meczach eliminacji do mistrzostw świata mieli na koncie tylko jedno zwycięstwo. I zajmowali ostatnie miejsce w swojej grupie. Za Niemcami (cztery triumfy) oraz Izraelem i Estonią (po dwa).Nie było zatem innego wyboru – Biało-Czerwoni musieli wygrać w Lublinie z Izraelem. Porażka kompletnie wykluczała ich z gry na koszykarskim mundialu, czyli imprezie, która w 2019 roku była dla nas bardzo udana (Polska zajęła wysokie, ósme miejsce).Co stało po naszej stronie? Izrael nie miał do dyspozycji Deniego Avdiji, swojej największej gwiazdy i gracza Washington Wizards. Do reprezentacji Polski wrócił natomiast – jak wspomnieliśmy – Ponitka, choć nie mogliśmy liczyć na Sochana, który obecnie siedzi na kwarantannie w Stanach (prawdopodobnie miał pozytywny test na covid), a lipcu będzie grał w lidze letniej po obu stronachPoczątek czwartkowego meczu przyniósł…. koszmarną ofensywę ze strony Izraela. Serio, przyjezdni po pierwszych siedmiu minutach mieli na koncie zaledwie trzy oczka. Ostatecznie udało im się jednak uniknąć kompromitacji, bo w końcówce kwarty ich gra uległa poprawie. Nam natomiast nie udało się wykorzystać okazji, aby odskoczyć rywalom, bo też ani nie graliśmy specjalnie skutecznie w ataku, ani nie dbaliśmy o dokładne rozegranie, notując sporo strat. Po inaugurującej odsłonie było 18:12 dla drugiej kwarcie z niezłej strony pokazał się Jakub Garbacz, który trafił trzy trójki w krótkim czasie. Najlepszym zawodnikiem nie tylko w polskim zespole, ale w ogóle na boisku, był jednak Mateusz Ponitka. Co tu dużo gadać – to gracz, który w meczach przeciwko europejskim średniakom, jest dla nas bezcenny. W jednym momencie przetnie linię podania i zaliczy przechwyt (w całym spotkaniu miał ich aż 6!). W drugim zablokuje zawodnika będącego pod koszem. Innym razem trafi trójkę z trudnej pozycji. Kapitan kadry był dzisiaj po prostu dużej mierze dzięki niemu polska reprezentacja schodziła do szatni z prowadzeniem 42: ulgiPonitka to jednak nie wszystko. W drugiej połowie nasi koszykarze wciąż notowali sporo strat i nie potrafili odskoczyć Izraelowi. Nie zachwycała szczególnie postawa naszych podkoszowych. Olek Balcerowski jeszcze parę miesięcy temu wyglądał na najlepszego zawodnika w polskiej kadrze, ale w tym meczu kompletnie sobie nie radził. Nie wykorzystywał swoich warunków fizycznych pod koszem (podobnie jak w przypadku Dominika Olejniczaka – czasami prosiło się, żeby „załadował z góry”), nie dawał specjalnie wiele w obronie. Kompletnie nie wyglądał na gracza, który jeszcze niedawno był zgłoszony do draftu NBA i liczył, że szczęście uśmiechnie się do niego w drugiej i właśnie – Polacy grali przeciętnie, a Izrael wreszcie odżył. W czwartej kwarcie wyrównał stan rywalizacji, a potem wyszedł nawet na sześciopunktowe prowadzenie. Jak na to zareagowała ekipa Igora Milicicia? Najpierw piłkę stracił AJ Slaughter, a w kolejnej akcji faul w ataku popełnił Michał Sokołowski. To mogło oznaczać koniec meczu, ale na szczęście ostatnia minuta spotkania była w naszym wykonaniu bardzo przedostawał się na linię rzutów osobistych (trafił 3 z 4 oddanych tam rzutów), a Jarosławowi Zyskowskiemu nie zadrżała ręka w kluczowym momencie. Polak na parę sekund przed syreną końcową trafił arcyważną trójkę (na remis 78:78). Koszykarze Izraela zdążyli po przerwie na żądanie jeszcze oddać rzut na ewentualne zwycięstwo, ale na szczęście NiemcyTo oznaczało dogrywkę. Ta była bardzo wyrównana, ale kiedy przyszło co do czego, bezcenny okazał się Slaughter, który wyprowadził nas na prowadzenie 85:82. Rywale już nie zdołali się po tym podnieść. Biało-Czerwoni triumfowali 90: samym Polacy zrównali się bilansem zwycięstw oraz porażek z Estonią oraz właśnie Izraelem (ale są od nich gorsi w małych punktach). W niedzielę czeka ich kolejny ważny mecz, z Niemcami. Ponownie – potrzebna będzie wygrana. Wygrana, która jednak nie zapewni nam bezpośredniego awansu na mistrzostwa świata, tylko do drugiej rundy więcej o polskiej koszykówce:Polak trafił pod skrzydła legendy. Gregg Popovich zaopiekuje się Jeremym SochanemCzy Igor Milicić odmieni polską koszykówkę?Jak Jeremy Sochan spełniał marzenieFot. Najnowsze Inne sportyOjrzyński: W drugiej połowie cierpieliśmy Korona Kielce pokonała Śląsk Wrocław 3:1 i tym samym odniosła pierwsze zwycięstwo po powrocie do Ekstraklasy. – Było gorąco, ale zrobiliśmy robotę – cieszył się trener złocisto-krwistych Leszek Ojrzyński. – Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Szczególnie pierwsze 10 minut, kiedy to byliśmy praktycznie cały czas w okolicach pola karnego Śląska, który nie oddał żadnego celnego strzału do przerwy. Niestety, popełnialiśmy błędy przy […] opanował przestrzeń powietrzną nad Kielcami Gdyby piłkarze Śląska Wrocław mieli jakieś problemy z prawem, raczej nie mogliby posłużyć się poniedziałkowym wieczorem jako alibi. Choć ich „poczynania” obserwowało ponad dziesięć tysięcy kieleckich widzów, to ciężko było zauważyć, że ekipa z Dolnego Śląska dojechała na ten mecz. Korona zagrała swoje, trochę porąbała, trochę podostrzyła, ale i trochę postrzelała, wygrywając tym samym swój pierwszy mecz po powrocie do Ekstraklasy. Jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie zdobycze […] z nowym trenerem. Przed nim wielkie wyzwanie Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle oficjalnie przedstawiła dziś nowego trenera. Został nim Tuomas Sammelvuo, 46-letni Fin, który ma za sobą pracę z reprezentacjami swojego kraju i Rosji oraz w klubach z tego państwa. Jako siatkarz występował z kolei przez rok w kędzierzyńskim zespole. Teraz czeka go trudne zadanie – po świetnych sezonach Nikoli Grbicia i Gheorghe Cretu będzie starał się utrzymać mistrza Polski na szczycie nie tylko krajowych, ale i europejskich rozgrywek. I to bez Kamila Semeniuka. Gheorghe […] Polonii. Tłumy odbijały się od bramek i nie weszły na stadion Polonia Warszawa zalicza „wspaniały” powrót na szczebel centralny. W poprzedniej kolejce skompromitowali się kibice, którzy przerwali mecz z Pogonią w Siedlcach, a dzisiaj ich śladami poszli działacze. Otóż władze Czarnych Koszul spotkanie ze Stomilem Olsztyn przy Konwiktorskiej zgłosiły jako imprezę na 2500 osób, a że chętnych było więcej, tłumy zatrzymywały się na bramkach. Cóż, widzieliśmy lepsze działania marketingowe, szczególnie klubu, który od dawna musi egzystować w cieniu drugiego, znacznie […] Makuszewski wrócił do Polski, zagra w Odrze Opole Maciej Makuszewski po półroczu spędzonym w lidze islandzkiej wrócił do Polski. Skrzydłowy podpisał dwuletnią umowę z opcją przedłużenia o 12 miesięcy z I-ligową Odrą Opole. Makuszewski to pięciokrotny reprezentant Polski, w ojczyźnie w przeszłości występował w Jagiellonii Białystok, Lechii Gdańsk oraz Lechu Poznań (235 meczów w Ekstraklasie, 28 goli), natomiast za granicą grał w Tierieku Grozny w Rosji (14 meczów w lidze, bez gola), Vitorii Setubal w Portugalii (14 meczów w lidze, bez gola) i ostatnio […] który odbudowuje Arsenal. Kim jest Edu Gaspar? Piłkarzem nie był wybitnym, za trenerkę nawet się nie zabierał, ale stanowiska dyrektorskie są pod niego skrojone. Po owocnej współpracy z Corinthians i reprezentacją Brazylii wrócił do Europy, gdzie podjął się niezwykle trudnej misji odbudowy Arsenalu po erze Arsene’a Wengera. Początki miał trudne, wdrożył plan pięcioletni, ale jego efektów na razie nie widać. Na razie, bo zbliżający się sezon ma być przełomowy. Mowa o Edu Gasparze, który odpowiada za świetne okienko transferowe Kanonierów. Pierwszy kontakt […] z nowym trenerem. Przed nim wielkie wyzwanie Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle oficjalnie przedstawiła dziś nowego trenera. Został nim Tuomas Sammelvuo, 46-letni Fin, który ma za sobą pracę z reprezentacjami swojego kraju i Rosji oraz w klubach z tego państwa. Jako siatkarz występował z kolei przez rok w kędzierzyńskim zespole. Teraz czeka go trudne zadanie – po świetnych sezonach Nikoli Grbicia i Gheorghe Cretu będzie starał się utrzymać mistrza Polski na szczycie nie tylko krajowych, ale i europejskich rozgrywek. I to bez Kamila Semeniuka. Gheorghe […] kryzys czy większy problem? Dobek i spółka zaliczyli falstart Adam Kszczot i Marcin Lewandowski przez lata walczyli o medale każdej wielkiej imprezy. W okolicach 2020 roku na horyzoncie pojawili się też ich następcy. Krzysztof Różnicki, Mateusz Borkowski, Patryk Dobek i nie tylko. Mimo tego obecny sezon na średnich dystansach jest dla Polaków rozczarowujący. Czy ME w Monachium to zmienią? „Suche wyniki” nie wyglądają najlepiej. Jedynym Biało-Czerwonym specjalizującym się w biegu na 800 lub 1500 metrów, który awansował do finału podczas mistrzostw […] Bill Russell, jedenastokrotny mistrz NBA W wieku 88 lat zmarł Bill Russell, jedenastokrotny mistrz NBA, mistrz olimpijski z 1956 i pierwszy czarnoskóry trener w NBA, który w tej roli zdobył dwa mistrzostwa z zespołem Boston Celtics. To najbardziej utytułowany zawodnik w historii amerykańskich sportów drużynowych. Z Celtics związany był zresztą przez całą karierę zawodniczą w najlepszej lidze świata – od 1956 do 1969 roku (ostatnie cztery sezony spędził tam w roli grającego trenera). Trafił na złoty okres […] Niewiadoma trzecia w kobiecym Tour de France! Osiem dni zażartej rywalizacji, dwa ostatnie po górach. Tour de France Femmes – pierwsza edycja kobiecego odpowiednika Wielkiej Pętli – dojechała dziś do mety. Wygrała niesamowita Annemiek van Vleuten, ale my i tak możemy świętować – na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej uplasowała się bowiem Katarzyna Niewiadoma. To dla niej i dla polskiego kolarstwa historyczny sukces. A do tego spełnione marzenie. Drugie polskie podium W całej historii polskich występów […] znów wręczyło Verstappenowi wygraną. Świetny wyścig Holendra Czy Ferrari jeszcze kiedyś wygra wyścig? Wydaje się, że z tymi ludźmi za kierownicą – i wcale nie chodzi nam tu o kierowców – niekoniecznie. Dziś mieli wszystko w swoich rękach. Znowu. Charles Leclerc jechał po wygraną. Znowu. A potem wszystko zawalili. Znowu. Skorzystał na tym Max Verstappen – mimo że w pewnym momencie wykręcił nawet piruet – oraz kierowcy Mercedesa. Znowu. Ciekawie było już wczoraj Trzeba przyznać, że jeśli kwalifikacje mają […] nie wskrzesił kariery. Trzecia porażka Polaka z rzędu To była ostatnia szansa Adama Kownackiego (20-3, 15 KO) na to, żeby wrócić do czołówki wagi ciężkiej. Polak mierzył się w Nowym Jorku z Alim Erenem Demirezenem (17-1, 12 KO), solidnym pięściarzem z Turcji. Ale choć nie przegrał tak boleśnie jak rok temu z Robertem Heleniusem, również był daleki od sukcesu. Sędziowie jednogłośnie wskazali na jego porażkę. Już trzecią z rzędu. Kariera Adama Kownackiego była jeszcze niedawno jedną z najbardziej […]
2022-11-14 - Explore dziewczyna 30 maja 2022, 17:33 Boston Celtics, obok LA Lakers, jest najbardziej utytułowanym klubem NBA – oba kluby zdobyły po 17 tytułów mistrzowskich Keleher from Mass, USKoszykarze Boston Celtics awansowali do wielkiego finału ligi NBA. W decydującym, siódmym meczu finału strefy wschodniej "Celtowie" pokonali na wyjeździe Miami Heat 100:96, triumfując w rywalizacji do czterech zwycięstw poprowadził do wygranej zdobywca 26 punktów - Jayson Tatum. Amerykanin zapisał również na swoim koncie 10 zbiórek i 6 asyst. Dla gospodarzy 35 punktów rzucił Jimmy wielkim finale Celtics zmierzą się z Golden State Warriors, którzy rozprawili się z Dallas Mavericks w pięciu spotkaniach. Pierwszy mecz finału NBA w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego w San będzie dopiero drugi finał Celtics z Warriors. Poprzedni, w 1964 roku wygrali koszykarze z Bostonu, mający w składzie Billa Russella. Ograli "Wojowników", których gwiazdą był wtedy legendarny Wilt ofertyMateriały promocyjne partnera Polscy koszykarze poznali rywali w drodze na igrzyska - RMF24.pl - Reprezentacja Polski koszykarzy trafiła do grupy, która o igrzyska olimpijskie Tokio 2020 walczyć będzie w turnieju w Kownie. Średnio 13,9 punktu i 17 oczek w kończącym MŚ meczu z USA. Dla Waczyńskiego to był udany turniej, choć nie brakowało gorszych momentów, jak np. konfrontacja w pierwszej rundzie grupowej z gospodarzami, gdy na potęgę pudłował. Im bliżej końca, tym lepiej prezentował się na parkietach w Chinach. W zwycięskich meczach zaimponował dynamiczny i grający bez kompleksów Ponitka (śr. 13,5 punktu, 6,8 zbiórki), który też pokazał się znakomicie przeciwko Amerykanom rzucając 18 punktów. Po dobrych występach przeciwko zawodnikom na co dzień grającym w NBA, a szczególnie ekipie USA, jak zwykle pojawiają się pytania, czy Waczyński lub Ponitka nie mogliby zagrać w najlepszej lidze globu. NBA nie taka straszna? W końcu w amerykańskiej drużynie, z którą się mierzyli, byli zawodnicy znaczący coś w NBA, a nie ludzie z końca ławki rezerwowych. Chociażby Khris Middleton, którego Polak zablokował w jednej z akcji, to drugi strzelec posiadaczy najlepszego bilansu w ostatnim sezonie Milwaukee Bucks i uczestnik Meczu Gwiazd. – Czy ktoś z waszych graczy ma talent na miarę NBA? Nie wiem, jak u was, ale u nas za wypowiadanie się o zawodnikach innych zespołów są przewidziane kary – śmiał się trener Amerykanów i San Antonio Spurs Gregg Popovich. – To, że ktoś nie gra w NBA, wcale nie oznacza, że nie jest wystarczająco dobry, by tam grać. Są różne sytuacje, co roku wielu zawodników świadomie rezygnuje z tej ligi z przyczyn osobistych – zauważył legendarny koszykarz Kobe Bryant. Czy Polacy poczuli, że NBA to może być ich poziom i nie jest ona tak straszna, jak się wydaje? – W tej chwili jestem zawodnikiem Zenitu Petersburg, zagram w Eurolidze i to jest mój poziom – uciął krótko Ponitka. – Na pewno takie myśli są, ale różne czynniki wpływają na to, czy się tam gra, czy nie. Nie mam już 18 lat, więc dałem sobie z tym spokój i nie myślę o tym. Wykonuję swoją robotę. Obojętnie kto staje naprzeciwko mnie – powiedział Waczyński, który w listopadzie skończy 30 lat, a już wkrótce (8 października) razem z zespołem z Malagi pojawi się w Gdyni na meczu Europucharu. Tydzień wcześniej w Zielonej Górze przeciwko Stelmetowi zagra Ponitka. Ponitka w lepszej sytuacji Jako młodzian Waczyński nie był nawet wśród kandydatów do draftu NBA, ale to akurat nie przeszkoda, bo za ocean zaprasza się zawodników, którzy w Europie doszli na najwyższy poziom i są w kwiecie wieku. Szczególnie jeśli są w jakimś elemencie wybitni. W przypadku „Wacy” tak można powiedzieć o rzutach za 3 punkty, ale na MŚ i w ostatnim sezonie jego skuteczność nie była aż tak imponująca. Wcześniej w sezonie 2017/2018 trafiał 50% trójek, a jego Unicaja Malaga występowała w Eurolidze. Można stwierdzić, że jeśli wtedy nie przyszła propozycja z NBA, to już nie przyjdzie. Inaczej wygląda sytuacja Ponitki, który jest cztery lata młodszy i idzie w swojej karierze w górę. Ma za sobą bardzo dobry sezon w Lokomotiwie Kubań Krasnodar, ale jego naszpikowana znanymi nazwiskami drużyna miała rozczarowujące wyniki w lidze VTB i Europucharze. Teraz zagra w Zenicie Petersburg i to może być przełomowy rok, bo pierwszy w Eurolidze w zagranicznym klubie (występował już w niej w Gdyni i Zielonej Górze). W przekroju MŚ był najlepszym zawodnikiem Polaków, a trener Mike Taylor powiedział, że powinien trafić do drugiej piątki turnieju (tyle tylko, że jej nie wybrano, poprzestając na pierwszej). Szansa najwcześniej za rok Mistrzostwa pokazały też jednak jego słabsze strony, co szczególnie uwydatnili Hiszpanie w ćwierćfinale. Inna sprawa, że w kadrze Ponitka jest samcem alfa, w klubie nikt od niego tego nie wymaga i w NBA też by tak było. Gdyby ktoś go tam zaprosił… Teoretycznie mimo umowy w Zenicie istnieje możliwość, by dostał ofertę przyjazdu np. na obóz przedsezonowy, ale wątpliwe, by z niej skorzystał, ryzykując, że w listopadzie zostanie na lodzie. Bryant ma rację – wielu zawodników o uznanej reputacji w Europie mogłoby spokojnie dostać się do NBA, ale nie chcą za wszelką cenę walczyć o miejsce na końcu ławki rezerwowych. Interesują ich tylko gwarantowane kontrakty. W przypadku Ponitki szansa na to chyba najwcześniej za rok. Wiele zapewne zależy od jego postawy w Eurolidze, ale jest jasne, że otwarty na koszykarzy z całego świata trener Popovich zapamiętał jego nazwisko. Zupełnie inną kategorią jest 18-letni podkoszowy Aleksander Balcerowski – on miał na MŚ dobre momenty, nie błyszczał tak jak liderzy kadry, ale trudno go z nimi porównywać. Najlepsze ma przed sobą, a nadzieje na to, że znajdzie się w przyszłorocznym drafcie NBA, są – to chyba nie przesada – gigantyczne. Na to, że dostanie możliwość i zagra również bardzo duże. Ale istnieje cień szansy, że to nie będzie jedyny Polak w amerykańskiej lidze. . 418 483 71 72 579 797 755 694

polscy koszykarze w nba